| Havoc PBFs PBFy Havoca. Aktualnie: Vampire Tidewater Downtime |
|
| [Osobisty] Pan na Wzgórzu | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Storyteller
Character : Storyteller, Game Master, Narrator Liczba postów : 579 Join date : 16/07/2015
| Temat: [Osobisty] Pan na Wzgórzu Czw Cze 30, 2016 2:32 pm | |
| Aktorzy | Pan na Wzgórzu Wrzesień, 1921 | | Andrzej Wodka | | Jan Kotny | | William Crawford |
|
Andrzej wreszcie zbliżał się samochodem do posiadłości Kotnego. Stary dom na wzgórzu, daleko od miasta Portsmouth. Mało kto jeździ tą drogą, a nawet spróbują, to zostaną zatrzymani przez pobliską ochronę, która patroluje ten teren. Gangi polskich i rosyjskich imigrantów, tak naprawdę zwykłe zbiry. Nie zadają za dużo pytań, a jak już to robią, to zostają odesłani przez Falka lub Vladimira. Kotny siedzi w ich interesach od momentu, kiedy przybył do Portsmouth i legendy o nim się rozszerzyły poza te kręgi. Nadal chodzą plotki o starcu z wzgórza, ale teraz powoli mało kto w nie wierzy. Przecież taki osobnik pewno już byłby martwy ze starości. Nie, on nadal działa, tylko podchodzi do spraw dość subtelniej, przez pośredników.
Szarik z tyłu samochodu zaczął się poruszać, kiedy samochód na moment przystanął przy bramie. Ochroniarz widząc Andrzeja nie zadał mu żadnych pytań tylko po prostu nakazał otwarcie bramy. Nie sprawdzali jego wozu, a mogliby coś znaleźć. W bagażniku leżał ten nowy karabin. Słyszał, że nazywają to cacko Tommy Gun. Przerażająca broń i bardzo śmiertelna. Gdyby nie schował się za drzewo, to pewno by nie pojawił się już tutaj. Tyle osób zginęło ostatnimi czasy. Na terenie posiadłości dalej łaził ten pies od Owena. Martwego kolegi, którego poznał zaledwie kilka miesięcy temu. Podobnie było z Ferrymanem. Los ich połączył, a później jak jakiś okropny żart, spalił nowego znajomego żywcem. Podobny los mógłby i jego spotkać, kiedy otrzymał strzał w brzuch od Sergeja. Życie było takie kruche, a zostanie wampirem nie spowodowało, że jest nieśmiertelny. Ten cały Dixon był tego dowodem. Potężny wampir co potrafi manipulować umysłami i rzuca czarnym ogniem we wrogów. Gdyby Jeremiasz lub Francis byli sami, to by ich sięgnął ten sam los co Ferrymana. Gdyby Andrzej sam ruszył w trop za Dixonem. Na szczęście nic takiego nie miało miejsce. Wyszli z tego lepiej niż się spodziewał. Zniszczone przez ogień twarze kolegów, wyssany do cna wampir i nieznany śmiertelnik zastrzelony. Wszystko, aby uratować jedną śmiertelniczkę.
W domu była cisza, prawdopodobnie Kotny i Crawford siedzieli gdzieś w domu. Po spotkaniu u Ventrue, Andrzej musiał się napić i zapolować, więc Nosferatu powinien być przed nim. Tak też było, kiedy Wodka przeszedł przez korytarze, pełne insygnia, obrazów i zbroi polskiej armii, wprost do głównej sali. Na wózku inwalidzkim siedział jego Sire, Jan Kotny, pan tego domu. Spoglądał na nowo-przybyłego z zaciekawieniem. Natomiast Nosferatu siedział na fotelu, nieopodal. Rzadko się odzywał, co powodowało, że jakakolwiek rozmowa z nim była trudna. Jak takie osoby mogą się dogadywać?
- Dobry wieczór, Andrzeju. - powiedział Kotny podjeżdżając wózkiem. Nie musiał go używać, ale Tzimisce nalegał na udawaniu swojej wady. Przecież nikt nie mógł wiedzieć, że sam może naprawić, te ukryte pod starym kocem nogi. - Crawford powiedział mi, że wróciliście... prawie cali. Nie wdawał się w szczegóły. Wszystko w porządku, mam nadzieję?
|
| |
| | | Shogun
Character : Good Liczba postów : 78 Join date : 29/07/2015
| Temat: Re: [Osobisty] Pan na Wzgórzu Pią Lip 08, 2016 4:14 pm | |
| | Andrzej Wodka Tzimisce
Przez całą drogę rozmyślał o ostatnich wydarzeniach. Układał sobie w głowie po kolei fakty i domysły. Otrzymał parę odpowiedzi, ale liczba pytań uległa podwojeniu. Wysiadł z auta, a później wypuścił z niego Sharika. Następnie otwarł bagażnik i wyciągnął z niego Tommy Guna. Jeszcze raz przyjrzał się najnowszej zdobyczy techniki militarnej, po czym zamknął klapę ruszając w stronę rezydencji. Wolał nie zostawiać spluwy w bagażniku na wypadek, gdyby jakiś ciekawski funkcjonariusz chciał tam kiedyś zajrzeć. Po za tym Andrzej mógł tez po prostu zapomnieć, że ma tę broń, każdemu się może zdarzyć.
Stanął przed starszymi wampirami z psem u nogi i bronią trzymaną luźno za grzbiet. Przywitał się z nimi, po czym oparł Tommy Guna o stół odpowiadając jednocześnie na pytające spojrzenie Kotnego. - Łup wojenny, mnie się i tak nie przyda, może któryś z waszych ludzi będzie miał z tego pożytek. - Pozwolił sobie usiąść na jednym z foteli zaraz na przeciwko Kotnego. - Wyszło lepiej niż się spodziewałem. Nie obyło się bez obrażeń, ale wszyscy na szczęście żyją. - Zaczął powoli głaskać psa, który usiadł obok swojego pana. - Mam pytanie, na czym dokładnie polega wypicie do cna innego wampira. Jakie są skutki takiego uczynku? Normalnie jest to zakazane naszym prawem, ale słyszałem, że w sytuacjach takich jak ta z Dixonem zakaz ten nie obowiązuje. - Zrobił krótką pauzę. - Dixon był jednym z diabłów, więc jeśli dobrze rozumuję wypicie jego krwi mogło być niebezpieczne, ale albo płynące z tego zyski są warte ryzyka albo ryzyko tak na prawdę nigdy nie istniało. Wnioskuję to po bardzo ochoczym, prawie samobójczym skoku panny Meri na Dixona. Jak więc jest na prawdę? - Zakończył swoją wypowiedź kolejnym pytaniem. |
| |
| | | Storyteller
Character : Storyteller, Game Master, Narrator Liczba postów : 579 Join date : 16/07/2015
| Temat: Re: [Osobisty] Pan na Wzgórzu Pon Lip 11, 2016 1:25 pm | |
| Aktorzy | Pan na Wzgórzu Wrzesień, 1921 | | Andrzej Wodka | | Jan Kotny | | William Crawford |
| Crawford wstał z fotela, aby podejść do pistoletu maszynowego. Najnowsza technologia, drogi kawałek metalu. Kotny nie wyglądał na zainteresowanego. Widział pewno nie raz wystrzeliwaną broń, ale Andrzej podejrzewał, że nigdy chyba nie widział w akcji tego typu broni. Nikt nie widział. Szaleńcze wycie broni, która pruje gorącym ołowiem jak hydrant. Okropny widok, dźwięk i ból. Nosferatu spojrzał w stronę Kotnego. - Broń nie jest stąd. - skomentował, na co Kotny jedynie pokręcił głową. Crawford spojrzał w stronę Andrzeja. - Wiesz skąd mieli? - a gdy dostał przeczącą odpowiedź od Wodki, to wziął broń w swoje ręce i usiadł z powrotem na fotelu, aby ją rozebrać na części. Podczas całej rozmowy słychać było jak najróżniejsze szprychy, wkładki i inne metalowe przedmioty brzdąkały, wyjmowane przez Nosferatu. - Może i się przyda. Pogadam z Vladimirem.
Kotny następnie zamienił się w słuch, słysząc pytania Andrzeja. Crawford nie wyglądał na zainteresowanego rozmową. Pewno słuchał, ale jego wzrok i ręce były skupione na broni. - Widzę, że nasi "sojusznicy" nie próżnują. Jestem ciekaw dlaczego ona przyjechała. Może będę miał okazję zapytać Chalhouba. - mówił bardziej do siebie Kotny, zanim zabrał się za odpowiadanie młodemu wampirowi. - Diableria, diabolizm, wcześniej nazywana amarantem, tak ten czyn się nazywa. Wypicie do cna innego wampira, ale nie zaprzestaniu na tym. Wypicie duszy innego. Większość Spokrewnionych nie daje wiary temu, że mają dalej dusze. Uważają się za martwych. A to nie prawda. Duszę nadal mamy, ale może nie jest taka sama jak wcześniej. Dlatego diablerię można wykonać jedynie na Spokrewnionym, a nie na śmiertelniku czy innej nadnaturalnej istocie. Jest to jednak wielce niebezpieczne, czy to z prawnego punktu widzenia, czy też moralnego, ale także osobistego. Tak, Camarilla zakazuje ten haniebny czyn, który jest niczym jabłko Adama i Ewy. Potężnym przedmiotem, kuszącym młodych, nieświadomych. Camarilla śmiertelnie poważnie podchodzi do tego i diaboliści szybko są wykrywani i zabijani. Meri będzie musiała uważać teraz co robi, bo wszyscy pewno o tym fakcie się dowiedzą, a przynajmniej wrogowie zaczną rozpowiadać. Jej aura zostanie spaczona przez czarne żyły i każdy kto jest wystarczająco zdolny w dyscyplinie Nadwrażliwości to zobaczy. Początkujący tego nie zrozumieją, ale doświadczeni już tak. Moralny punkt widzenia jest zrozumiały. Tutaj nie tylko zabijasz ofiary, tu robisz coś gorszego. Kto wie co po śmierci nas czeka. Piekło? Niebo? Czyściec? Nic? Może dla nas, Spokrewnionych, potomków Kaina, jest specjalne miejsce? Nie wiem, a prawda prawdopodobnie jest bardziej przerażająca niż chcielibyśmy wiedzieć. Nie, tutaj czynisz coś gorszego. Nie dajesz duszy odpocząć, przejść dalej. Ty ją pożerasz. Kimkolwiek jest ofiara, ten byt przestaje istnieć. Dusza znika, zjedzona przez twoją. Dochodzi do tego właśnie ostatni punkt, ten osobisty. Te silniejsze dusze mogą być wystarczająco silne, że mogą zmienić twój charakter, osobowość, a w gorszych przypadkach - przejąć nad tobą kontrolę, wyrzucając twoją duszę z twego ciała. Nie znasz tej Meri, więc pewno nie zauważysz drobnych zmian w jej osobowości, jeśli nie całkowitej przemiany. A czy dobrym pomysłem było diabolizowanie Baali? Nie sądzę. Prawdopodobnie odbije się to nie tylko jej, ale nam wszystkim. - po wielkim monologu spojrzał w stronę Crawforda, który skończył bawić się ze spluwą i złożył ją z powrotem. - I jak? - Północna Carolina. - rzekł Nosferatu. Trudno było wyczuć jakiekolwiek emocje z tej wypowiedzi. Był zadowolony? Zawiedziony? Zdenerwowany? Nosferatu nie wyjawiał żadnej silnej emocji w tym momencie. - Czyli z południa? Prawdopodobnie jego śmiertelny syn przywiózł tą broń ze sobą. - Kotny wrócił wzrokiem do Andrzeja. - Dowiedziałeś się jeszcze czegoś? Dość ciekawym jest, że Dixon celował, już drugi raz, w Heinricha. Jakby komuś zależało na zniszczenie pozycji Ventrue.
|
| |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: [Osobisty] Pan na Wzgórzu | |
| |
| | | | [Osobisty] Pan na Wzgórzu | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|